Kuchnia holenderska - ciekawostki związane z kuchnią holenderską (wpis gościnny Kasi, autorki bloga Live Your Dream Life)
Kuchnia holenderska to jedna z dość bardzo interesujących kuchni narodowych, która ma również dużą historię, w szczególności w okresie powojennej. Warto wiedzieć, iż z punktu widzenia historii sztuki kulinarnej i żywności miał również duży wpływ kolonialny na kuchnię holenderską. Na mojej stronie (blogu) mieliście już okazję co nieco dowiedzieć się o kuchni holenderskiej, gdzie w jednym ze wpisów omówiłem kilka przykładowych deserów holenderskich tj. appelflap, appelbeignet, moorkop, oliebol i eierkoek [1]. Ponieważ nawiązałem współpracę z Kasią, która jest autorką bloga Life Your Dream Life, która napisała dla Was artykuł poświęcony tematyce związanej z kuchnią holenderską, w którym podzieliła się z nami różnymi ciekawostkami związanymi z kuchnią holenderską. Ponieważ Kasia mieszka w Holandii, ma duże doświadczenie i styczność z tą kuchnią na co dzień, dlatego też mogła podzielić się z nami jej doświadczeniami z kuchnią holenderską, którą warto promować i co nieco wiedzieć o niej. Mam nadzieję, że niniejszy artykuł dostarczy Wam kolejnej dawki wiedzy z obszaru kulinariów i gastronomii, jeśli chodzi o kuchnię holenderską. Na koniec chciałbym podziękować Kasi za wspaniały artykuł, którego miała przyjemność dla Was napisać oraz za poświęcenie swojego czasu, aby móc podzielić się z nami jej doświadczeniami związanymi z kuchnią holenderską.
Wiele słyszy się o kuchni włoskiej, pyszne makarony i pizza. To, że w Niemczech je się sznycla, a
Anglia słynie ze swojego śniadania i herbatki, również powszechnie wiadomo. Równie wiele słyszy się
na temat kuchni azjatyckiej, chyba nie ma osoby, która choć raz nie spróbowała w swoim życiu sushi.
A czy kiedykolwiek słyszeliście o kuchni holenderskiej? Raczej wątpię, choć holenderskie sery są
znane i doceniane, jednak co poza tym pysznym serem prosto z Goudy mają Holendrzy w swoim
menu?
Kuchnia holenderska nie jest popularna i w zasadzie nie bez powodu – po prostu nie wyróżnia się
niczym specjalnym. Jak każda kuchnia ma swoje „specjały”, o których za chwilkę napiszę, jednak
osobiście nigdy nie spotkałam się z typowo holenderską, czy też raczej Niderlandzką restauracją,
która serwowałaby swoje najlepsze dania.
Do standardowej kuchni w tym kraju zaliczają się starodawne potrawy z ziemniaków z dodatkiem
warzyw i porcji mięsa. Dawniej w czasach powojennych, przede wszystkich na wsiach wśród
rolników, panował zwyczaj jedzenia pierwszego dania, czyli zupy – np. bulionu z warzywami lub zupy
pomidorowej. Po czym drugie danie – ugotowane ziemniaki (często w formie puree) , jakieś
ugotowane warzywa, np. brukselka z dodatkiem mięsa przeważnie pochodzenia wieprzowego. Na
koniec przychodził czas na deser, tzw. Vla – bardzo gęsty jogurt o różnych smakach, m.in. waniliowy
lub czekoladowy z dodatkiem bitej śmietany. Te zwyczaje w dzisiejszych czasach ulegają zmianie,
jednak starsi ludzie nadal chętnie trzymają się tego standardu i jedzą ciepły posiłek w tzw. porze
lunchu miedzy godziną 12 a 13 popołudniu. W mojej pracy mam ciągły kontakt z ludźmi w wieku 80-
100 lat. Regularnie muszę przygotowywać dla tych starszych pań oraz panów posiłki.
Zdecydowaliśmy, że o godzinie 12.00 będziemy podawać zupę z dodatkiem chleba (lub coś innego, w
zależności od tego co mamy w szafie i lodówce 🙂), a o godzinie 17.00 podajemy ciepły posiłek.
Jednak nie zawsze trzymamy się tych dawnych standardów w postaci ziemniaków, warzyw i mięsa,
ale wprowadzamy również potrawy, takie jak np. spaghetti.
W naszym tygodniowym menu znajdują się m.in. takie kombinacje jak :
1. Puree ziemniaczane, czerwona kapusta z dodatkiem startego jabłka, kawałek mięsa
wieprzowego (tzw. filet lapje). Zauważyłam, że starsi ludzie lubią do takich dań nakładać
sobie łyżeczkę musu jabłkowego.
2. Boerenkool stamppot – typowa holenderska potrawa (przede wszystkim w okresie zimowym
chętnie gotowana przez Holendrów). Jest to proste danie z ugotowanych i ubitych na puree
ziemniaków z dodatkiem ugotowanego jarmużu (boerenkool), czasami również z
usmażonymi kawałeczkami boczku, z dodatkiem kiełbasy wędzonej.
3. Ugotowane ziemniaki, fasolka szparagowa oraz kawałek mięsa wedle uznania.
Powyżej wspomniałam o takim daniu, jak STAMPPOT . Jest to właśnie jedna z najbardziej typowych
holenderskich potraw, wykonana oczywiście z ziemniaków. Jak opisałam wyżej, ziemniaki gotuje się i
tłucze na puree, a dodatkiem może być prawie wszystko. Moim ostatnim odkryciem była wersja z
„kwaśnymi jabłkami’’. Jeszcze nie miałam okazji jej wypróbować, ale muszę przyznać , że jestem
ciekawa, jak będzie smakować. Tak się składa, ze lubię eksperymentować w kuchni, dlatego też
przyjdzie dzień, że ten przepis wypróbuję 🙂
Jak widać typowa holenderska kuchnia to w głównej mierze dania z ziemniaków, które nie zostały tak
popularne, jak dania makaronowe z Włoszech. Jeśli jest jeszcze coś, z czym kojarzy mi się kuchnia
holenderska to zupa z groszku – również przeważnie gotowana zimą, choć niekoniecznie. Gotowana
na wolnym ogniu zupa z zielonego groszku, marchewki, selera, pora i pokrojonej w kawałki wędzonej
kiełbasy, tej samej, którą podaje się przy stampot. Jak zwykle przy zupie podaje się również kawałek
chleba, w tym wypadku chleb rogge, czyli chleb żytni z dodatkiem boczku.
Holandia to jednak przede wszystkim (moim skromnym zdaniem) kraj przekąsek. Borrelplank, czyli
deska z przystawkami, takimi jak kawałki sera, kiełbasy , oliwki, czy orzeszki oraz smażone w głębokim
tłuszczu „snacks”. Do takich snacks zaliczamy m.in. mini sajgonki, krokiety (nieco inne niż nasze
polskie krokiety) i frikandele (je akurat można porównać do parówek). Często w np. czwartkowe
popołudnie kafejki pękają w szwach, tarasy są przepełnione, a wszyscy popijają belgijskie piwo i
przegryzają ser moczony w musztardzie lub bitterballen – holenderska przekąska na bazie mięsa,
przygotowywana z mieszaniny mięsa wołowego, której farsz po ostygnięciu zostaje zawinięty w kulki
o średnicy 4 cm, panierowany i smażony na głębokim tłuszczu. Krokiety to mniej więcej ta sama
przekąska, różniąca się jedynie kształtem i ewentualnie smakiem (inny farsz). Jeśli chodzi o przystawki
jeszcze jednym znanym produktem jest tzw. Haring, czyli śledź. Nauczono mnie, ze śledzia je się
palcami, łapie się go za ogonek, „zanurza” w malutkich kawałeczkach cebuli i wsadza się do buzi.
Bardzo śmiesznie to wygląda, sama kiedyś ten sposób wypróbowałam, ale nie zostałam jego fanką 🙂 Choć śledzia samego w sobie lubię. Może być również podawany w restauracji jako przystawka,
często podawany w postaci tatara, np. z jabłkiem lub buraczkami. Jeszcze jedną ciekawostką jest to,
że Holendrzy uwielbiają frytki oraz opisane wyżej przekąski. Przynajmniej raz w tygodniu na
holenderskim stole pojawiają się frytki z majonezem i różne dodatki, np. krokiet. Ten zwyczaj został
również zachowany u nas w pracy. Mówi się wtedy o „dniu frytek (frietjes dag)”
A teraz ciekawostka nieco mniej związana z jedzeniem. Holendrzy to typowi kawoszy. Nie ma domu
bez ekspresu do kawy. Jeśli zaproponujesz Holendrowi kawę rozpuszczalną, możliwe że spojrzy na
Ciebie, jak na kosmitę. Jeżeli umówisz się z Holendrem o 20.00 wieczorem na pogawędki, możliwe ,
ze zażyczy sobie do picia kawę . O Holendrach zwykło się mówić, jako o skąpych lub grzeczniej
mówiąc oszczędnych ludziach, dlatego tez jeśli pojawisz się u Holendra na kawie, przygotuj się, ze
zostaniesz zapytany czy masz ochotę na coś słodkiego. Jeśli twoja odpowiedz brzmi nie, to jest to
przeważnie definitywne nie. Pudełko zostaje schowane, koniec imprezy. Oczywiście nie zawsze i nie u
każdego tak jest, ale bywałam na kawie u starszych ludzi kilka razy w tygodniu i uwierzcie mi, dostałeś
ciastko i na tym się kończyło, co czasami wychodzi na dobre, bo w Polsce czasami wciskają ci to
ciastko na siłę, a potem jeszcze drugie i trzecie, bo przecież wypada być gościnnym.
Nie słyszy się może o holenderskich restauracjach, jednakże można tu znaleźć bardzo dużo
naleśnikarni. Naleśniki je się tu na wszelkie sposoby, zarówno na słodko jak i na słono. Niedaleko
mojego domu znajduje się takie właśnie miejsce razem z tarasem oraz mini polem golfowym. Super
frajda dla całej rodziny, a także uczta dla podniebienia, jeśli jest się fanem naleśników. Ja naleśniki
osobiście uwielbiam i na koncie mam już takie eksperymenty jak naleśnik z carpaccio oraz naleśnik z
łososiem, serem kozim, dodatkiem gruszki , orzechów i miodu – mój ulubiony do tej pory, choć
przepis może wydawać się nieco przedobrzony na pierwszy rzut oka. Również w Amsterdamie
niedaleko stacji centralnej udało mi się spróbować naleśników z jabłkami i cynamonem – prosto i
smacznie ❤ Słodkości też można tutaj oczywiście kupić. Belgia słynie ze swoich gofrów, natomiast
Holandia ma stroopwafel – jeśli jesteś ciekaw, te wafelki z syropem w środku są również do kupienia
w Polsce, m.in. w sklepach Action. Jednak najlepsze są świeżo usmażone na jakimś jarmarku, tak jak
podczas jarmarków bożonarodzeniowych kupuje się gofry 🙂
Mam nadzieję, że post przypadł Wam do gustu. Dziękuję Patrykowi za możliwość podzielenia się
moja wiedzą i doświadczeniami na jego blogu!
Autor tekstu: Kasia, Live Your Dream Life
Przypisy:
To była przyjemność i frajda móc napisać ten artykuł, bardzo fajne doświadczenie! Dziękuję za tą możliwość :) Na początku wspomniałeś o oliebollen, o których ja zapomniałam - koniec konców temat rzeka :) Jako ciekawostkę dodam, że oliebollen smaży się w noc sylwestrową, jest to już tradycja :) nie ma Sylwestra bez pączków :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! ❤️
🙂👍
UsuńBardzo ciekawy tekst! Z przyjemnością przeczytałam, tym bardziej że o kuchni holenderskiej mam małe pojęcie.
OdpowiedzUsuńWrócę do tego wpisu kiedyś... może w końcu i do Holandii się wybierzemy :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis :) byłam dwa razy w Holandii, ale jeśli chodzi o kuchnię holenderską to niewiele pamiętam :) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńByłam w Holandii, nawet tam przez miesiąc pracowałam, ale ten kraj w żaden sposób nie kojarzy mi się z kuchnią, raczej z oszczędnością i gospodarnością. Owszem, mają bardzo dobre sery i jogurty, ale jest to jedyny kraj, gdzie dostałam od gospodyni kruche ciasteczko z ręki, a pracodawca miał do pracowników pretensję, że za dużo mleka z automatu używają do kawy. To było pod koniec lat 80., ale chyba Holendrzy się nie zmienili :)
OdpowiedzUsuń